A diary from last month. Luty.


Kiedy wcześniej myślałam o lutowym podsumowaniu, widziałam je jako radosny post, w którym mieszają się zwykłe chwile, małe przyjemności i fajne wydarzenia. I gdyby to było podsumowanie trzech pierwszych tygodni miesiąca, to taki ten post zapewne byłby. Ostatni tydzień to jednak trzęsienie ziemi. Dla mnie i dla Was. Każdego z nas dotykają wydarzenia i wojna w Ukrainie. Każdy z nas radzi sobie z tym po swojemu. Raz lepiej, raz gorzej. 

Z jednej strony zdjęcia bułeczek i zastawionego stołu wydają się wręcz niestosowne w obecnej sytuacji, z drugiej zaś potrzebujemy też tej normalności i rutyny zwykłego dnia, żeby radzić sobie z wydarzeniami i odnalezieniem się w tym zmieniającym się świecie. Ja sama czuję, że trzeba dawkować sobie informacje, że muszę zając myśli czy ręce czymś innym. Pomagajmy, ale chrońmy też swoją psychikę, bo żeby pomagać, trzeba mieć też w sobie siłę. 

Dobrze, że w tej sytuacji połączyła nas chęć współdziałania, potrzeba pomagania i jedność. 
Wspierajmy się.

Pomoc potrzebna jest teraz i będzie potrzebna, kiedy skończy się wojna. 

TUTAJ znajdziecie listę zbiórek  - tam jest tylko część organizacji 

Ta poniższa strona jest bardzo pomocna i przydatna. Dla tych co chcą pomóc  i dla tych co potrzebują pomocy.


Luty. Najkrótszy miesiąc. Nie należy do moich ulubieńców, ale w tym roku przyniósł mi też dużo radości i był intensywny. 

Na początek miesiąca mieliśmy zaplanowaną podróż nad morze do Trójmiasta. Nie trzeba mnie namawiać na wyjazd w tym kierunku. Północ Polski, północ Europy - na wyjazd tam spakuję się w pięć minut. 

Trzy i pół dnia wypełniliśmy po brzegi. Wracając do domu, byliśmy sami pod wrażeniem, że to było tylko kilka dni, a nie tydzień. 

Gdańsk i Sopot to miasta rodzinne mojego męża, więc mam w nim dobrego przewodnika i opowiadacza historii z dawnych lat. Lubię, kiedy chodzimy ścieżkami z lat jego dzieciństwa, ale lubię też przed nim odkrywać nowe miejsca i wtedy ja zmieniam się w przewodniczkę. 

W czasie tych wyjazdów rzadko gotuję. Lubię nasze odkrywanie trójmiejskiej gastronomii i chętnie dzielę się z Wami nowymi adresami. 

Czasami na miejscu też coś przygotowuję, bo robienie lokalnych zakupów jest dla mnie zawsze dużą przyjemnością. Mam swoje ulubione miejsca na zakupy: targ w Sopocie i w Oliwie, piekarnie z chlebem rzemieślniczym, halę w Gdyni, sklep na terenie Garnizonu we Wrzeszczu, kwiaciarnie w Gdyni i w Sopocie... Tworzę sobie własną zakupową mapę Trójmiasta. 

Mąż w dzieciństwie mieszkał prawie na plaży, więc dla niego morze było codziennością, a nie atrakcją wakacyjną (jak dla mnie). Latem rodzinnie wyjeżdżali do Szwajcarii Kaszubskiej nad jeziora, więc i ten region jest mu dobrze znany. Teraz Kaszuby eksplorujemy razem. W tym regionie mamy "swojego" tapicera poleconego przez teściową, więc czasami jeździmy tam też, żeby odebrać zamówienie. Tak też było ostatnim razem. W sypialni mamy coś w rodzaju wykuszu i potrzebowaliśmy tam siedziska, które miało nam służyć jako miejsce do czytania książek, pracy z komputerem czy relaksu z widokiem na okoliczny las. Siedzisko zamówiliśmy i służy ono nam, ale też naszemu kotu jako ulubiony "śpiulkolot". Czasami się śmiejemy, że ten projekt powstał przede wszystkim ze względu na naszego futrzaka. 

A jak już jesteśmy na Kaszubach, to zawsze chcemy też coś pozwiedzać. Ostatnio, po latach. pojechaliśmy do skansenu we Wdzydzach Kiszewskich. To jest wspaniałe miejsce, jeżeli chcecie poznać architekturę i historię regionu. Na spacer z dziećmi nadaje się idealnie. Zwróćcie tylko uwagę na godziny otwarcia. Do końca marca muzeum jest nieczynne w weekendy (a szkoda). W czasie naszego pobytu byliśmy sami. Pogoda była zmienna - raz chmury i deszcz, a raz słońce. Dzięki temu mieliśmy niesamowite światło i te stare drewniane budynki wyglądały wręcz zjawiskowo.

W trzeci weekend lipca na terenie skansenu odbywa się największa w regionie impreza folklorystyczna - jarmark wdzydzki.

http://www.muzeum-wdzydze.gda.pl/



 
Temat jedzenia jak wiecie jest mi bliski. Szukam nowych miejsc na posiłek z dużym zaangażowaniem i czasami poświęcam temu sporo czasu. Bywają jednak sytuacje, że odkrywam perełkę zupełnie przypadkowo. Tak było z miejscem, które chcę Wam  opisać i polecić - Mushe Sushi na gdańskiej Zaspie. Ja nie jestem wielką miłośniczką sushi, ale mam w domu znawców i koneserów japońskiej kuchni. Kiedy prosto z drogi głodni zajechaliśmy do tej małej knajpki, nie wiedziałam, że za dwa dni będę pierwsza, żeby tam wrócić. W karcie jest bogactwo rolek różnego rodzaju, ale my wybieraliśmy inaczej. Właściciel zapytał nas co lubimy, a czego nie i każdy z nas dostał talerz skrojony pod siebie. I wiecie co - to było najlepsze sushi jakie jadłam. Mój mąż - miłośnik dobrej jakości sushi, był zachwycony swoim. Bogactwem smaku, jakością i doborem składników. Skończyło się na tym, że przed wyjazdem do domu znowu tam pojechaliśmy na ucztę. Zjecie tam klasyki i sushi z twistem fusion. Małe miejsce - wielcy kucharze. Bardzo Wam polecam.



1. Mushe sushi - najlepsze sushi w Trójmieście // 2. pierożki na parze z Elektrowni Powiśle // 3. pizze z La Cucina // 4. domowe weekendowe śniadanie

Pizza to jest dla mnie prawdziwy comfort food. Chrupiące brzegi ciasta, które można zamoczyć w oliwie, pełne smaku dodatki i ciągnący ser. Do tego kieliszek wina i czuję błogość. Kiedy zapadł wieczór, a my znajdowaliśmy się w centrum starego Gdańska zmęczeni, mokrzy i zmarznięci, nie szukaliśmy na kolację czegoś nowego, tylko poszliśmy do znanego nam z wcześniejszych wizyt miejsca. La Cuccina to włoska restauracja w samym sercu starówki. Zjecie tam klasyki i sezonowe dania. Ja jako miłośniczka trufli, ucieszyłam się, że są w karcie dania z jej dodatkiem. Pizza z truflami i kieliszek wina Gavi - to było coś, co sprawiło mi dużo przyjemności. 

Wino Gavi nie jest bardzo popularne w Polsce, chociaż było to pierwsze, włoskie, białe wino, które zyskało międzynarodową sławę. Pochodzi z Piemontu z prowincji Alessandria, tuż przy granicy z Ligurią. Wytwarzane jest w 100% ze szczepu Cortese. Ten szczep charakteryzuje się wysoką kwasowością, więc żeby docenić jego smak, winogrona muszą być bardzo dojrzałe. Myślę, że to jest przyczyna niektórych negatywnych opinii o tym winie. W smaku jest orzeźwiające, świeże, mineralne, z nutą kwiatowo owocową. Polecam Wam na wiosnę i lato.


To wino idealnie sprawdzi się jako aperitif, dodatek do ryb i owoców morza, a dla mnie pasuje też dobrze do trufli. 


1. placuszki z marchwi i korzenia pietruszki - szykujemy weekendowe śniadanie // 2. ciasto daktylowo migdałowe Mimi Thorisson // 3. ten sernik... (przepis na blogu) // 4. nowy patent na smażenie pączków

O dobrych lodziarniach lubię Wam pisać. W drodze nad morze albo w czasie pobytu w Gdyni zawsze wstępujemy do "Miło mi". O tym miejscu już Wam pisałam, więc dzisiaj wspomnę Wam,gdzie zjeść dobre lody w Gdańsku. Tamtejszy Garnizon, to jedno z moich ulubionych miejsc na jedzenie. O całym koncepcie i miejscu napiszę innym razem. Dzisiaj chcę wspomnieć o małej lodziarni tam się mieszczącej - Latto Gelato. Znajdziecie tam prawdziwe, kremowe włoskie lody o klasycznych i nietypowych smakach. Ich konsystencja i smak są idealne. Pistacjowe powinny być pozycją obowiązkową w każdym Waszym zamówieniu. Lody można zjeść na miejscu i kupić na wynos w pojemnikach styropianowych. Jeżeli chcecie przewieść je dalej (poza Trójmiasto) polecam zadzwonić wcześniej i złożyć zamówienie. W takiej sytuacji porcje dla Was specjalnie głębiej zamrożą. Poza sezonem letnio wiosennym lodziarnia czynna jest tylko od czwartku do niedzieli od 11.00 do 19.00. Na terenie Garnizonu często jest problem z miejscami do parkowania. Tuż koło lodziarni jest parking podziemny - pierwsza godzina jest gratis.


Wśród warszawskich lodziarni również mam swoich faworytów. Jednym z nich jest lodziarnia "Na końcu tęczy". Lody można zjeść w dwóch lokalizacjach - koło Placu Zbawiciela i w Elektrowni Powiśle. Smaki - klasyki i sezonowe. Kukułka i biała czekolada ostatnio skradły moje podniebienie


1. lody z "Na końcu tęczy // 2., 3. weekendowe śniadanie // 4. klif w Orłowie

1. nadciąga śnieżyca // 2. w drodze z piekarni // 3. skansen we Wdzydzach Kiszewskich // 4. klif w Orłowie

Domowe jedzenie. 
Lubię jeść w restauracjach, odkrywać nowe miejsca, próbować i smakować. A najbardziej lubię gotować i karmić innych. Mam oczywiście, jak większość z nas, różne fazy w gotowaniu. Raz szaleję z ciastami, a innym razem z przystawkami. Uwielbiam przygotowywać weekendowe śniadania, organizować pikniki i kolacje dla przyjaciół. Wędruję w mojej kuchni po różnych krajach i regionach. To jest dla mnie istota radości gotowania. Różnorodność i odkrywanie nowych smaków. Odkąd jestem szczęśliwą posiadaczką najnowszej książki Ottolenghi, to najchętniej gotowałabym z niej. Prawie wszystko. Czekam na sezon na różne warzywa i owoce, żeby testować książkę dalej, ale póki co przerabiam korzeniowe. Mam już trochę przepisów, z którymi wkrótce się z Wami podzielę. Na dania warzywne, ale również na ciasto. Magiczne. Połączenie brownie i waniliowego flanu. Rewelacyjne. 

Domowe jedzenie
1. ziemniaki pieczone z sosem aioli // 2. tajski omlet // 3. francuski naleśnik gryczany // szybki obiad - makaron z pieczonymi pomidorkami i fetą

1. pizza z La Cucina // 2. piesio z Kaszubskiej Kozy // 3. po sąsiedzku - piekarnia Dej // 4. ściana w Mushe Sushi

W weekendy, nawet na najkrótszy spacer, lubimy wyjeżdżać za miasto. Do naszej części miasta przylega Puszcza Kampinoska, która jest częstym celem naszych wypraw. Na najbliższych szlakach przeważnie jest wielu spacerowiczów, więc często jedziemy gdzieś dalej. Na jednym z takich spacerów, kiedy zagłębiliśmy się głęboko w las, spotkaliśmy parę łosi. One nas obserwowały, a my je. Nie chcieliśmy przecinać im drogi, ani ich płoszyć więc nastaliśmy się w tym lesie :-) Takie dzikie zwierzęta są piękne, ale lepiej nie zbliżać się do nich ani ich nie niepokoić.

1. spotkanie z łosiami w Puszczy Kampinowskiej // 2. zimowy spacer // 3. spotkanie z Bolesławem Chromrym // 4. droga przez Gdańsk Oliwę

W czasie pobytu nad morzem byliśmy na otwarciu wystawy Bolesława Chromrego w Gdańskiej Galerii Miejskiej. Kto jest ze mną na blogu czy na instagramie od pewnego czasu, ten wie jak niezwykle zaczęła się nasza znajomość. Uwielbiam poczucie humoru Bolesława i jego spojrzenie na świat, więc to spotkanie sprawiło mi wielką przyjemność, chociaż temat wystawy nie jest ani lekki ani przyjemny. Wystawa "Katechizm dla wszystkich klas" będzie otwarta do 3 kwietnia.


1. zimowa roślinność // 2., 4. Orłowo // 3. selfie w szybie

Styczniowe i lutowe wichury, orkany i sztormy mocno dały się we znaki wybrzeżu. Morze wlewało się do rzek, zabierało plaże, niszczyło wydmy i klify. 
Pojechaliśmy obejrzeć plażę i klif w Orłowie, która uległa zniszczeniu w czasie ostatnich wichur. Siła żywiołu jest niesamowita. Klif rzeczywiście jest zniszczony. Wiszące głazy, drzewa ledwo trzymające się podłoża i wielkie kamienie wystające z klifu powodują, że nie jest to bezpieczne miejsce do spacerów. Ja zrobiłam kilka zdjęć teleobiektywem, ale spacerowiczów tuż pod klifem nie brakuje.
Nad "naszym" morzem też sztormy spowodowały wiele zmian. Przejścia na plażę prawie już nie ma (możecie zobaczyć to na poniższych zdjęciach). Plaży też. Co roku o tej porze roku morze wdziera się w stronę wydm, żeby później po kawałku je oddawać, ale mam wrażenie, że tegoroczne zmiany są wyjątkowo duże.  

Przejście na plażę - LUTY 2022

Przejście na plażę - STYCZEŃ 2022


1. klif w Orłowie // 2. skansen we Wdzydzach Kiszewskich // 3. zimowa roślinność // 4. nie odjeżdżam - poczekam - wróble znalazły jedzenie wśród wycieraczek samochodu

1. serek labneh - jeden z ulubieńców w mojej kuchni // 2. na śniadanie będą bagietki // 3. chałka lekko opieczona // 4. Robaczkowo - w drodze po kozie sery

Pod koniec lutego miałam przyjemność gotować w Dzień Dobry TVN. To było dla mnie zupełnie nowe i bardzo fajne doświadczenie. Od wielu z Was, którzy oglądali tego dnia program, usłyszałam masę ciepłych i miłych słów. Dziękuję Wam bardzo. Cieszę się, że Wam się podobało. Dla debiutantki to jeszcze bardziej ważne i miłe słowa. 
Do domu wróciłam pełna wrażeń i... z pięknym makijażem :-) Spotkanie z telewizyjną makijażystką to było wspaniałe doświadczenie. Oprócz tego, że była przemiła, bardzo dbała o mnie przez cały program, to również pokazała mi kilka nieznanych mi rzeczy. Pierwsza rzecz to maska - balsam do ust. Często mam spierzchnięte, suche usta, mimo dbania o nie i pielęgnacji. Ta maska jawi się dla mnie jak odkrycie Ameryki. Testuję ją teraz, więc jak już będę miała pewność, że efekt jest trwały, to podzielę się z Wami informacjami. Druga rzecz - szminka. Makijażystka zaproponowała mi pomalowanie ust kolorem o nazwie... flamingo. Tak, tak, szminka miała kolor żarówiastego flaminga i pomyślałam, że napewno nie jest to kolor dla mnie, ale... spróbujmy. I wiecie co, ten kolor na moich ustach wyglądał świetnie. Delikatnie, świeżo i lekko. Trafił na moją listę: must have.

A na Wasze liczne pytania czy znowu będę gotować w telewizji mogę tylko odpowiedzieć; zobaczymy... ;-)

Poranek w DDTVN
1., 4. Z Pauliną Krupińską i Damianem Michałowskim // 2. jajka po turecku - zdjęcie z materiałów DDTVN // 3. a po programie mogę już nakarmić wszystkich :-)

I znowu będzie o winach ;-)
Wina najchętniej kupuję w winnicach u producentów lub w sklepach z winami. W takich sklepach można sobie porozmawiać, pogłębić wiedzę i idealnie dobrać wino do potrawy (a to jest cudowna umiejętność, która potrafi podkreślić smak jedzenia i wina). I nie chodzi mi o takie gadki - szmatki, kiedy dwie osoby mądrzą się, żeby podkreślić swoją elokwencję, a o prawdziwą rozmowę, kiedy można zgłębić wiedzę. Ja uwielbiam wina, lubię o nich czytać, rozmawiać i poznawać je. Wiem co lubię, ale ciągle się ich uczę i pewnie tak będzie już zawsze :-)
W czasie ostatniego pobytu w Trójmieście byliśmy na kolacji u przyjaciół mojej teściowej. Wieczór był cudowny. Jedzenie pyszne, towarzystwo wspaniałe i...wina doskonałe. Kiedy zapytałam skąd są, usłyszałam odpowiedź: kupujemy zawsze w festusie :-).
To rozumiem, lokalny patriotyzm ;-)
A tak poważnie ;-), to wszystkie wina z tego sklepu były DOSKONAŁE.
W czasie pobytów w Trójmieście będę kupować stacjonarnie (żeby nie pozbawić się tej przyjemności rozmowy :-)), a tymczasem wino BABA i Amarone zamówię on-line :-)


1. mam słabość do posadzek // 2. wino Gavi z La Cucina // 3. wino BABA ze sklepu  Festus // 4. w drodze od tapicera - to będzie nasze siedzisko czy śpiulkolot kota?

1., 2., 3., 4. uczta w Mushe Sushi

Lubię kozie sery, a nawet bardzo lubię. I kiedy wiem, że niedaleko naszej trasy podróży znajduje się gospodarstwo słynnego producenta tych specjałów, to... zbaczamy z trasy :-). Kaszubska Koza to małe gospodarstwo znajdujące się "prawie na końcu świata". Nie jest łatwo tam dojechać, ale miejsce przez swoje oddalenie jest wręcz magiczne. A zimą, w środku tygodnia... Aura i pora sprzyjają wrażeniom.
Małe gospodarstwo, ludzie z pasją i smakiem, szczęśliwe kozy i mamy coś niezwykłego - kozie sery jedyne w swoim rodzaju.
Przyjechaliśmy, porozmawialiśmy, zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy z tymi skarbami do domu.
Ser Pijana Koza to młody, delikatny ser obłożony wytłoczynami po nalewkach. Dojrzewa - maceruje się w oparach nalewki w zamkniętych, drewnianych  pojemnikach.
Kozie babki to sery podpuszczkowe krótko dojrzewające na kulturach jogurtowych z dodatkami (lubczyk, kozieradka, czosnek, czosnek niedźwiedzi, papryka, czarnuszka, mięta, pomidory...)
Kozia Rura to ser kwasowo - podpuszczkowy. Może być w wersji solonej lub z dodatkami - z papryką, z czosnkiem, z czosnkiem niedźwiedzim, lubczykiem, z miętą... To łagodny, kremowy i delikatny ser. Taki w stylu francuskim. 
Kozi Dymek - to ser lekko wędzony.
Pszczółka, Piwosz, Barszczuś, Wielki Gbur Kaszubski, Koza nostra, Knopek Kaszubski, Kozia Babka, Jagol... to inne niezwykłe nazwy tych niezwykłych serów.
Sery można kupić w soboty na targu w Oliwie, w środy na targu w Fortecy w Warszawie. Można również zamawiać je z dostawą kurierem pisząc lub dzwoniąc do gospodarstwa.


1. domowy lemon curd // 2. na zakupach w Kaszubskiej Kozie // 3. weekendowe śniadanie - tajski omlet // 4. po zgaszeniu świec

1. chleb z piekarni Dej // klimaty z Robaczkowa // 3. ten chleb razowy z piekarni Dej ma 8 dni i ciągle jest pyszny - dla ludzi w izolacji te dwie ostatnie kromki są skarbem // 4. wóz konny luksusowy ;-)

1., 4. domowe  cannelés bordelais
 // 2., 3. chocoflan - magiczne ciasto // 

1. La Cuccina w Gdańsku // 2. okienko - sklepik rybny przy molu w Orłowie // 3. lodziarnia Latto Gelato w Gdańsku Wrzeszczu // 4. szybkie zakupy w warszawskiej Charlotte

1. nieustannie zachwycam się jej pięknem  - Leonia Bariatyńskich Sayn - Wittgenstein // 2. warstwy i struktury // 3. stara jabłoń - czekamy na wiosnę // 4. pod jej portretem zawsze dobrze mi się śpi

1., 2., 3., 4. Gdynia - Orłowo

1., 3. piękna książka o kwiatach // 2. na wystawie Bolesława Chromrego // 4. kawiarnia/piekarnia Tłok - Gdynia

1. chleb kupiłam, ale może jeszcze drożdżówkę // 2 kokosanki jak za dawnych lat - cukiernia Justynka // 3. chcesz jeszcze croissanta? // 4. Tłusty Czwartek świętujemy tydzień wcześniej - pączki z Charlotte

1. lubię to nasze okrągłe okno // 2. klif w Orłowie // 3. uwielbiam takie stare drewno // 4. marzę już o zieleni na drzewach

Książki. Dzisiaj pokażę Wam kilka nowości w mojej biblioteczce. Nowości u mnie, a niekoniecznie na półkach księgarni, chociaż jest i gorąca pozycja. 

Manuela Gretkowska - Mistrzyni
Mika Waltari - Egipcjanin Sinuhe 
Łukasz Marcinkowski, Radosław Berent - Elementarz kwiatowy
Karolina Korwin Piotrowska - Wszyscy wiedzieli
Gonzalez Macias - Światło na krańcach świata

1. wietnamski sos nước chấm w wersji domowej // 2. książkowe zakupy w lutym // 3. mural na dzielni // 4. zimowe słońce

1. kuter w Orłowie // 2. w kolorze duck egg  - szal jest mój, ale mini już nie :-) // 3. gotowanie w DDTVN // 4. weekendowe śniadanie

1. zakupy na stoisku "U Greka" przy Hali Mirowskiej // 2. solone masło z Normandii - miłość // 3. kozie sery z Kaszubskiej Kozy // 4. krem z białej czekolady i konfitura malinowa - zakupy w Charlotte

Na koniec chciałabym polecić Wam jeszcze serial komediowy "Wspaniała pani Maisel" na platformie Amazon Prime. Serial miał premierę w 2017 roku, a teraz zaczął się czwarty sezon. Akcja rozgrywa się na przełomie lat 50 i 60. Opowiada o Miriam "Midge" Maisel, która wiedzie pozornie perfekcyjne życie z mężem i dwójką dzieci w żydowskiej społeczności w Nowym Jorku. Wszystko zmienia się, gdy jej mąż postawia odejść do innej kobiety.  Miriam odkrywa wtedy swój talent do stand-upu. 
Barwne postacie (rodzice i teściowie Midge), świetne dialogi, muzyka, rewelacyjna gra głównych aktorek (Midge i Sussie) i niesamowite stroje z lat  50 i 60 to Was zachwyci w tym filmie. Nie byłam wcześniej miłośniczką (a tym bardziej znawczynią) stand-upu, a oglądając ten serial zaśmiewam się z przemów Midge. A te sukienki głównej bohaterki... Kocham i uwielbiam. 

Amazon Prime ma teraz niezłą promocję - 49 zł za rok (to nie jest płatna promocja platformy, tylko moje dzielenie się z Wami informacjami).

1. Wspaniała pani Maisel // 2., 3. skansen Wdzydze Kiszewskie // 4. food hall w warszawskiej Elektrowni Powiśle 




Pod koniec miesiąca znowu wylądowaliśmy z mężem w łóżku ;-)
Izolacja, covid, powtórka tego co już kiedyś razem przerabialiśmy.
Tym razem przechodzimy to nieporównywalnie łagodniej niż poprzednio, ale żeby lekko to też nie mogę powiedzieć. 
Wierny towarzysz kot Cynamon towarzyszy nam w chorobie, patrząc na nas z wyższością ze swojego nowego śpiulkolotu.

A co przyniesie nam marzec?


Komentarze

  1. Bardzo inspirujący wpis, wspaniałe zdjęcia i mnóstwo polecajek, z których na pewno skorzystam w przyszłości :) :)
    Przy okazji "na pewno" piszemy rozłącznie ;) https://polszczyzna.pl/na-pewno-czy-napewno

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.

Popularne posty