Przepis na kajzerki i kilka słów do Was



Jutro idę do pracy. 

Z jednej strony szczerze zazdroszczę tym, którzy mogą zostać w domach. Jeżeli czują się zdrowi, mogą pracować zdalnie, mają zrobione zakupy, bliskich wokół, siebie, to myślę, że powinni czuć się szczęściarzami. Kiedy stawiam się w ich sytuacji, to przychodzą mi do głowy setki pomysłów, jak można wykorzystać ten czas. 
Z drugiej strony po pierwszym zachwycie, dłuższym spaniu rano, obejrzeniu kilkunastu flmów na Netflixie, ułożeniu puzzli z 1000 części, przeczytaniu kilku książek, które od dawna czekały na nasz wolny czas, może zacząć nas nosić. Pierwsze kilka dni, można potraktować jak gratisowy urlop, ale myślę, że po tygodniu, czy dwóch można poczuć się okropnie. 

Bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do bycia ze sobą 24 godziny na dobę przez tyle dni, bo ile można oglądać filmów, bo wybiliśmy się z rutyny, która z jednej strony może nas denerwować i nudzić, ale z drugiej daje nam poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. 

Pieczenie chleba w domu jest przyjemne i daje masę przyjemności, ale kiedy zaczynamy musieć piec, to ta przyjemność może przestać nią być. Po tygodniu dania z makaronu i kasz, również zaczną nam wychodzić "uszami", bo gdybyśmy mogli, a nie musieli jeść je przez długi czas, to nasze podejście do nich też byłoby inne.

Do wszystkiego dołącza się stres związany z bombardującymi nas wiadomościami, niepewną przyszłością i wielką niewiadomą jak to wszystko będzie wyglądało.

A jak dołączy się do tego drapanie w gardle, kaszel albo temperatura, to stres osiągnie apogeum, nawet jeżeli te objawy będą związane ze "zwykłym" przeziębieniem.

Ja nie ukrywam, że jestem zestresowana. Wręcz czuję u siebie huśtawkę nastrojów. Od wiary w to, że uda mi się pracować jak najdłużej bez zarażenia, do stresu, że "przyniosę" coś do domu i przekażę to innym.

Piętro niżej pod nami ma mieszkanie moja mama, która jest w grupie ryzyka z wielu względów. Na szczęście jest bardzo sprawna i samodzielna. Nie odwiedzam jej, ale zapewniłam jej zakupy, posiłki pod drzwi i kontakt telefoniczny kilka razy dziennie. To taka świadoma izolacja, żeby ją chronić.
I szczerze mówiąc o nią bardzo się boję, szczególnie, że przekonanie jej do pozostania w domu zajęło mi wiele dni, przekonywania i burzliwych dyskusji. 


Na koniec, przypomnę Wam, to co i tak słyszycie wokół. 

Jak możecie zostać w domu, to zostańcie. 

Ze względu na siebie, ale też na innych. Szczególnie starszych.

Myjcie ręce i dezynfekujcie je. Zacznijcie robić coś, na co nie mieliście czasu wcześniej. Pouczcie się nowego języka (albo szlifujcie ten już znany), potrenujcie kaligrafię, zgłębcie temat lotów w kosmos i trajektorii satelit, wyciągnijcie druty albo zacznijcie rysować. A może to jest też dobry czas na upieczenie ciasta, którego przygotowanie jest czasochłonne i nigdy nie mogliście się za nie zabrać. Albo na własnoręczne wykonanie croissantów.
Ćwiczenia fizyczne też się przydadzą.
Sprawiajcie sobie małe przyjemności. 
Bądźcie razem, ale również znajdźcie czas i miejsce, żeby pobyć trochę samemu. 

 I zorientujcie się czy obok Was nie mieszka ktoś, komu potrzebna jest pomoc. Z zakupem leków, wyprowadzeniem psa, zrobieniem zakupów albo podzielcie się swoimi zapasami, chlebem czy obiadem.

I niech nie ogarnia Was szaleństwo zakupów internetowych. Kurierzy, którzy muszą przemieszczać się z miejsca na miejsce nie mają łatwo. Też się boją. 

Bądźcie mili i serdeczni dla osób pracujących w sklepach i aptekach. Oni są bardzo narażeni, a muszą pracować. I płaćcie, gdzie się da kartą, a nie gotówką.


I myślcie ciepło o nas - o służbie zdrowia, bo my teraz pracujemy jak szaleni, a będziemy pracować jeszcze ciężej.  Dla Was. Żeby Was leczyć, operować i pomóc Wam wyjść cało z tej historii.

Każde dobre słowo, każdy przyjacielski gest albo akcja (na przykład obiady dla personelu szpitali) są dla nas bardzo miłe i nam bardzo potrzebne.

A ja, dopóki będę mogła, planuję zamieszczać proste przepisy, które mogą Wam się teraz przydać. Na łatwe chleby, bułki, pasty z warzyw, dania obiadowe, proste ciasta. Na dania z wykorzystaniem produktów, które mamy w domu.
 I nie nazwę tego cyklu "kuchnia w czasach zarazy" ;-)

Trzymajcie się zdrowo.

A dzisiaj mam dla Was przepis na kajzerki. To nie jest trudny przepis, ale wymaga przygotowania wieczór wcześniej zaczynu pâte fermentée. Dzięki temu bułeczki mają bogatszy smak i dłużej zachowują świeżość i wilgotność miąższu.
I w zasadzie to jest idealny przepis, na pieczenie teraz, kiedy macie więcej czasu.
Jak je uformować możecie zobaczyć w TYM poście z przepisem na bułki weneckie, które też bardzo Wam polecam. 
Możecie je również uformować jak najprościej, jak zwykłe bułki.


Kajzerki 

pâte fermentée (zaczyn)

140 g mąki pszennej typu 550 (mąka luksusowa)
1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki suszonych drożdży
110 ml wody w temperaturze pokojowej

ciasto własciwe
300 g mąki
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka suszonych drożdży
1 jajko lekko ubite
1 1/2 łyżki oleju o neutralnym smaku
140 ml wody w temperaturze pokojowej

Przygotować zaczyn.
Wymieszać w misce wszystkie suche składniki. Dodać wodę i wymieszać dobrze do połączenia. Przykryć folią i odstawić w temperaturze pokojowej na 1 godzinę lub do czasu, aż zwiększy objętość  1 1/2 raza.

Wymieszać całość, żeby zaczyn odgazował się, przykryć folią i wstawić do lodówki na noc. Zaczyn w lodówce można przechowywać do 3 dni.

pâte fermentée po nocy w lodówce

Przygotować ciasto właściwe.

Zaczyn wyjąć z lodówki na 1 godzinę przed przygotowaniem ciasta, żeby się ogrzał.

Do miski miksera wsypać mąkę, dodać sól, cukier, suszone drożdże, jajko, olej, wodę i cały zaczyn. Miksować całość na niskich obrotach przez 5 minut (szpatułką zebrać ciasto z boków i ewentualnie z dna miski), a następnie 5 minut na średnich. 
Jeżeli ciasto jest suche dodać 1-2 łyżki wody, jeżeli zbyt luźne 1-2 łyżki mąki. Wszystko zależy od wilgotności mąki.
Przełożyć ciasto do czystej miski wysmarowanej olejem, przykryć folią i odstawić na 2 godziny lub do czasu, aż ciasto podwoi swoją objętość. Jeżeli tak się stanie przed upływem 2 godzin, trzeba je zamieszać i odstawić ponownie. Chodzi o to, żeby fermentacja trwała 2 godziny, dzięki czemu uzyskamy bogatszy smak.

Ciasto przełożyć na oprószony mąką blat, chwilę je wyrabiać, a następnie podzielić je ostrym nożem na 10 części.

Z każdej części zaplatać kajzerkę lub uformować zwykłą okrągłą bułeczkę.
Ułożyć bułeczki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia zachowując odstępy. 
Odstawić na 30-40 minut.

Rozgrzać piekarnik do 210 stopni.

Na dno piekarnika wstawić drugą pustą blachę.

Wierzch bułeczek posmarować woda. Można posypać je również mąką lub sezamem.

Wstawić kajzerki do piekarnika, a na pustą blachę z dna chlusnąć 1/2 kubka wody. Szybko zamknąć drzwiczki, żeby w piekarniku została para.

Piec bułeczki 10 minut, a następnie obniżyć temperaturę do 200 stopni i piec kolejne 10 minut, do uzyskania złocistego koloru.
Studzić na kratce.

Bułeczki można mrozić. Dobrze smakują również na drugi dzień (jeżeli przechowujemy je zawinięte w ściereczkę).



Komentarze

Popularne posty