Pączki Iwaszkiewiczów.


Domowe pączki kojarzą mi się z moją mamą i babcią (mamą mamy). Babcia jak brała się za ich smażenie, to  robiła ich około setki i obdarowywała nimi całą rodzinę. Jedliśmy je przez 2-3 dni, a i tak zostawało ich trochę i mama je mroziła. Moja babcia najwięcej robiła pączków z wiśniami i pakowała je nam na drogę w papier pergaminowy. Paczuszki były starannie obwiązane sznurkiem i lubiliśmy nimi machać ku zgrozie dorosłych.

Moja mama według nas za to zawsze smażyła za mało pączków. Układała je na wielkiej kryształowej, secesyjnej paterze na wysokiej srebrnej, bogato zdobionej nodze. Patera pochodziła z jej rodzinnego domu i była bardzo cenną pamiątką, bo kiedyś należała do jej babci i przetrwała jako jedna z niewielu rzeczy czas wojny.

Mama układała górę pączków na paterze, a my zjadaliśmy po kilka sztuk w ciągu paru minut, bo najbardziej smakowały nam jeszcze ciepłe. I tak jest do tej pory. Ciepłe pączki znikają u nas błyskawicznie.

Mama tak jak babcia, najczęściej nadziewała pączki wisniami. Takimi domowymi, smażonymi w cukrze. Ja za to nadziewam je konfiturą z róży lub powidłami śliwkowymi wymieszanymi z rumem. I zawsze to robię po ich usmażeniu przy pomocy rękawa cukierniczego zakończonego tylką z końcówką do nadziewania. Dzięki temu nigdy nie mam problemu, że pączki się rozkleją w trakcie smażenia i nadzienie wypłynie i co najważniejsze mogę w pączka wcisnąć duuuużo nadzienia. 
W tym roku oprócz nadzienia z powideł i rumu, użyłam konfitury z owoców czarnego bzu z dodatkiem płatków róży i z owoców róży również z dodatkiem płatków.

Do tej pory co roku piekłam doskonałe staropolskie pączki z mojego ulubionego przepisu. Nie szukałam nowych przepisów, bo uważam, że są one idealne.

Pod koniec roku trafiła w moje ręce książka Marii Iwaszkiewicz "Kuchnia Iwaszkiewiczów. Przepisy i anegdoty" i zobaczyłam w niej przepis na pączki. Wiedziałam, że je wypróbuję, bo lubię takie stare, rodzinne przepisy na tradycyjne dania i wypieki z polskiej kuchni. 

Pączki mają bardzo delikatne ciasto, są wilgotne i aromatyczne i jak to pączki najlepiej smakują w dniu przyrządzenia, a jeszcze ciepłe znikają błyskawicznie.
To naprawdę świetne pączki z delikatnego ciasta. Z tego przepisu będę korzystała piekąc domowe pączki, ale z tego na staropolskie też, bo jest równie wspaniały.

Jeżeli macie ochotę na moją pierwszą, ulubioną pączkową recepturę to przepis znajdziecie TUTAJ.  W tamtym poście znajdziecie też trochę rad jak upiec idealne pączki i na co zwrócić uwagę przy ich przyrządzaniu. 


Pączki Iwaszkiewiczów

600 g mąki pszennej typu 550
1 szklanka (250 ml) mleka
30 g świeżych drożdży
130 g masła
70 g drobnego cukru
skórka starta z 1 cytryny
8 żółtek
2 jajka (średniej wielkości)
2 szczypty soli
50 ml rumu (użyłam rumu Stroh 80%)

cukier puder lub lukier utarty z sokiem z cytryny i rumem
konfitura różana lub inna
tłuszcz do smażenia (użyłam smalcu i oleju rzepakowego)


Mąkę przesiać do miski. 

W rondelku podgrzać mleko do letniej temperatury.

Wlać je do miseczki. Dodać drożdże i wymieszać do ich rozpuszczenia. Dodać 3-4 łyżki mąki i 2 łyżki cukru. Wymieszać i odstawić zaczyn na 15 - 20 minut. 

Rozpuścić masło i odstawić do przestudzenia do letniej temperatury.

Żółtka ubić z jajkami, solą i resztą cukru na jasną i puszystą masę. Dodać zaczyn, skórkę z cytryny i rum i wymieszać.

Dodać mąkę i zacząć miksować ciasto (końcówki haki). Najpierw na wolnych obrotach, żeby składniki połączyły się, a następnie na coraz szybszych. W sumie miksować około 10 minut.

Ciasto jest dość rzadkie, ale zacznie gęstnieć w trakcie miksowania. 

Ponownie zmniejszyć obroty i dodawać wąskim strumieniem masło. Kiedy połączy się z ciastem, zwiększyć obroty i miksować kolejne 5 - 7 minut.

Miskę z ciastem przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania na 1 - 11/2 godziny. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.

Ciasto wyjąć na oprószony mąką blat i przez chwilę wyrabiać. 

Ciasto podzielić na równe kawałki (u mnie po 50 g) i uformować z nich kule. Można oczywiście nadziać je przed formowaniem, ale ja zawsze to robię po usmażeniu.
Do formowania pączków lekko natłuszczam dłonie olejem o neutralnym smaku.

Pączki ułozyć na lekko oprószonym blacie (tacy, desce...) i odstawić do ponownego wyrastania. Kiedy pączki rosną, rozgrzać w dużym garnku tłuszcz (u mnie mieszanka smalcu i oleju rzepakowego). Tłuszcz rozpuszczam  na bardzo małym o, ogniu, a dopiero później lekko zwiększam płomień. 
Pączki delikatnie włożyć do tłuszczu (ja smażę po 3-4 pączki) po kilka sztuk (powinny mieć luz w trakcie smażenia) i smażyć do zrumienienia, a wtedy, jeżeli same się nie obrucą, delikatnie obrócić je patyczkiem do szaszłyków lub czymś innym. Smażyć do zrumienienia drugiej strony.

Usmażone pączki wyjąć na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym i nadziać je konfiturą przy pomocy szprycy z długą końcówką.

Kiedy lekko przestygną polukrować je lub oprószyć cukrem pudrem.

Tak samo usmażyć pozostałe pączki.
Jeżeli tłuszcz rozgrzewa się zbyt mocno, włożyć do niego obrany i przepołowiony ziemniak.



Przepis Maria Iwaszkiewicz z książki "Kuchnia Iwaszkiewiczów. Przepisy i anegdoty"

Komentarze

Popularne posty