Obiecałam sobie w ostatni weekend, że się wyśpię. Żadnych budzików i wstawania skoro świt. Jak sobie obiecałam, tak zrobiłam. W niedzielę obudziłam się o 6 rano. Wszyscy w domu spali, a ja siadłam sobie z kawą i książką pod kocykiem i ... było mi dobrze. O 8 wymyśliłam sobie, że zrobię czekoladowe eklerki, a o 9... były już gotowe. Potem wir dnia wciągnął mnie w swoje objęcia, a po południu znalazłam się z synem po drugiej stronie miasta. Kiedy wyruszyliśmy w drogę powrotną spadła na nas ściana deszczu. Wycieraczki dawały z siebie wszystko, a opony odprowadzały wodę zgodnie z hasłem reklamowym. Mimo tych starań nie widziałam nic przed sobą, ani za sobą. Najrozsądniejszym wyjściem było gdzieś się zatrzymać i przeczekać to szaleństwo przyrody. Niestety wszystkie miejsca gdzie mogłam stanąć były pod drzewami. W sytuacji kiedy pomiędzy błyskiem, a grzmotem mogłam tylko mrugnąć oczami i zatrzepotać rzęsami, takie miejsce postoju nie było najrozsądniejszym wyjściem. Ruszyłam dalej do domu. Dwadzieścia kilometrów pokonałam w półtorej godziny. Długo, ale w całości i bezpiecznie. Po tych emocjach, jak wpadliśmy cali mokrzy do domu, najlepszą rzeczą była pyszna czekoladowa eklerka i kubek herbaty. Dobrze, że wstałam rano i upiekłam te eklerki. Mało, że niesamowicie pyszne, to jeszcze idealne, gdy wraca się do domu, a za oknem szaleje burza i leje deszcz.
I tak moje myśli popłynęły w stronę tych największych burz w moim życiu. Burze to taki żywioł, który jednocześnie mnie zachwyca, fascynuje i napawa lękiem. Lubię wtedy bezpiecznie być w domu i przez okno podziwiać szaleństwo żywiołu. Pierwsza burza, która wywarła na mnie wrażenie spotkała mnie, kiedy jako dziecko leciałam sama wysoko i daleko od rodzinnego domu, a pioruny uderzały na około samolotu. Nie wylądowaliśmy tam, gdzie było w planach, a burzę opisywano jako burzę stulecia. Kolejna burza, której wspomnienie jest wciąż żywe, to ta sprzed wielu lat, kiedy z miesięcznym synkiem wyjechałam nad morze. Mieszkaliśmy w małym, drewnianym domku wśród drzew. Pioruny uderzały co chwilę, morze huczało groźnie, a błysków było tak dużo, że noc stawała się dniem. W elektrowni wyłączono prąd i my tak po ciemku, przy jednej świeczce, siedzieliśmy podziwiając moc żywiołu. Ja żałowałam, że nie mamy piorunochronu, a synek.... przespał całą noc. Kolejna burza, która nie dała o sobie zapomnieć złapała mnie z dziećmi w samolocie nad Szwajcarią. Dwa podejścia do lądowania, Zurych miał się zamienić w Genewę, a turbulencje rzucały naszym samolotem. Przelatujące myśli, po co nam to było. Mój mąż straci całą rodzinę naraz. W tym czasie mój synek był szczęśliwy, że tak wygląda lot samolotem i tylko żałował, że nie było tak cały czas. Strach w oczach ludzi, a szczęście w oczach mego dziecka. Drugie dziecię (nastolatka) w tym czasie czytało książkę, nie rozumiejąc czym się tak można ekscytować. Normalny lot. Zaprawiona w lataniu.
Były jeszcze gwałtowne, letnie burze, kiedy uciekaliśmy z plaży w strugach deszczu, i te wyczekane, pierwsze wiosenne. Burze, dalekie, mruczące i te gwałtowne, pokazujące moc żywiołu.
Zaczął się sezon burzowy, będą emocje.
Kilka słów o eklerkach. Mam słabość do Pierre'a Hermé i jego wypieków. Nigdy się jeszcze na nich nie zawiodłam, a potrafią unieść na wyżyny smaku. Eklerki wbrew pozorom robi się szybko i prosto. Przepis na ciasto jest świetny. Jeszcze nie zdarzyło mi się, aby nie urosły, nie dopiekły się w środku, czy nie wyszły. Doskonałe do nadziewania na słodko lub wytrawnie. Masa to czekoladowy krem robiony z mleka, żółtek, czekolady i mleka. Zagęszczony mąką kukurydzianą. Dodałam do niej świeże, pokrojone w kostkę truskawki. Fantastyczne połączenie.
Jeszcze polewa. Początkowo chciałam zrobić klasyczny czekoladowy ganache, ale w końcu zdecydowałam się na tą polecaną przez PH. I wiecie co, to jest najlepsza czekoladowa polewa jaką zrobiłam. Aksamitna, gładka, błyszcząca i cudownie czekoladowa. Doskonała do lodów i ciast. I do maczania w niej truskawek. Idealna.
Czekoladowe eklerki
chocolate eclairs
krem czekoladowy
2 szklanki (500 g) mleka 3,2%
4 duże żółtka jaj
6 łyżek (75 g) cukru
3 łyżki skrobi kukurydzianej (corn starch)
200 g gorzkiej czekolady pokrojonej (połamanej) na małe kawałki
2 1/2 łyżki (40 g) masła w temperaturze pokojowej
1 szklanka truskawek pokrojonych w kawałki
polewa czekoladowa
1/3 szklanki (80 g) śmietanki kremówki 30%
100 g gorzkiej czekolady pokrojonej na drobne kawałki
4 łyżeczki (20 g) masła w temperaturze pokojowej
7 łyżek (110 g) sosu czekoladowego*
sos czekoladowy*
130 g gorzkiej czekolady drobno pokrojonej
1 szklanka (250 g) wody
1/2 szklanki (125 g) śmietanki kremówki 30%
1/3 szklanki (70 g) cukru
ciasto ptysiowe
1/2 szklanki (125 g) mleka 3,2%
1/2 szklanki (125 g) wody
115 g masła pokrojonego na kawałki
1/4 łyżeczki cukru
1/4 łyżeczki soli
1 szklanka (140 g) mąki
5 dużych jaj (w temperaturze pokojowej)
Przygotować krem czekoladowy. W rondelku zagotować mleko. W czasie kiedy mleko się gotuje, zmiksować żółtka z cukrem i skrobią kukurydzianą. Do zmiksowanych żółtek dodać gorące mleko i zmiksować je razem. Przelać wszystko z powrotem do rondelka i cały czas mieszając gotować do zgęstnienia kremu. Zdjąć z ognia i dodać czekoladęi masło. Wymieszać wszystko na gładką masę. Miskę z masą włożyć do drugiej miski z zimna wodą i lodem. Schłodzić mieszając od czasu do czasu. Przykryć folią i przełożyć do lodówki. Masa ma być zimna i stężeć.
Ciasto ptysiowe: przygotować 2 płaskie blachy wyłożone papierem do pieczenia. Nagrzać piekarnik do 190 stopni C. W rondelku zagotować na dużym ogniu wodę, mleko, masło, sól i cukier. Zmniejszyć ogień na średni i dodać mąkę na raz. Mieszać drewnianą łyżką przez 3 minuty, aż wszystkie składniki się połączą, a ciasto się upraży i straci wygląd surowego (ma wyglądać jak na pierwszym zdjęciu). Zdjąć z ognia, przełożyć do miski i cały czas miksując, dodawać po jednym jajku. Miksować do uzyskania gładkiej, lśniącej masy (zdjęcie drugie). Jeszcze ciepłe ciasto przełożyć do rękawa cukierniczego z końcówką o przekroju 2 cm. Wyciskać wężyki z ciasta o długości 11 cm. Zachować pomiędzy nimi 5 cm odstępy (zdjęcie trzecie). Można również, jeżeli nie macie rękawa, nakładać ciasto łyżką i wtedy będą ptysie. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec bez otwierania 7 minut. Drzwiczki piekarnika lekko uchylić i włożyć trzonek drewnianej łyżki. Ma pozostać wąska szpara. Piec tak 5 minut. Otworzyć piekarnik i obrócić blachę tak żeby te eklerki co były z przodu piekarnika znalazły się z tyłu. Piec jeszcze 8 minut. Całkowity czas pieczenia to 20 minut. Eklerki delikatnie (bez zgniatania) przenieść na kratkę i wystudzić. Wystudzone przekroić na pół.
Przygotować polewę czekoladową. Zacząć od przygotowania sosu. Wszystkie składniki włożyć do rondelka i gotować do zgęstnienia, mieszając od czasu do czasu, przez 15 minut. Do przygotowania polewy, wlać do rondelka śmietankę i zagotować. Zdjąć z ognia. Dodać posiekaną czekoladę i mieszać okrężnymi ruchami od środka do zewnątrz. Kiedy czekolada się rozpuści, przełożyć miskę z masą do drugiej miski wypełnionej zimną wodą z lodem. Cały czas mieszając dodać masło i sos czekoladowy. Po połączeniu składników, polewa jest gotowa.
Przekrojone eklerki napełnić kremem czekoladowym, posypać truskawkami i przykryć wierzchem ciastka. Polać polewą.
Sos czekoladowy* - sosu wychodzi trochę wiecej niż potrzeba do polewy. Nie zmniejszam jednak jego ilości, tylko nadmiar wykorzystuję jako bazę do gorącej czekolady. Dodaję do gorącego mleka i mieszam. Sos można przechowywać w lodówce przez 7 dni.
Przepis Pierre Hermé z książki "Chocolate desserts".