Sałatka Saint Germain i garść paryskich wspomnień.



Moje ukochane miejsca w Paryżu to szósta dzielnica (i trochę siódma), St - Germain - des - Pres i Luxembourg. Miejsca do których wracam przy każdej wizycie. Ulubiony targ (rue de Buci i rue de Seine), małe śliczne sklepiki, Ogród Luksemburski, w którym moje dzieci puszczają staroświeckie drewniane łódki, a Paryżanie grają w szachy i boules, najsłynniejsze kawiarnie ( Les Deux Magots, Cafe de Flore, Brasserie Lipp, Le Procope), wspaniałe delikatesy w których kupię wszystko, co mi się zamarzy (Bon Marche), ulubione muzeum d'Orsay i makaronikowe królestwa Pierre Herme i Laduree. W ciągu 5 minut z  gwarnego bulwaru Saint Germain mogę się przenieść w labirynt małych uliczek pełnych piekarni, restauracji, galerii i uroczych specjalistycznych sklepików. To co uwielbiam we Francji, to wielkie przykładanie uwagi do szczegółów. Widoczne jest to w wystroju sklepu, w jego witrynie, ułożeniu produktów na półce, sposobie pakowania i podejściu sprzedawcy do każdego klienta. Niezależnie czy kupuję bluzkę w Bonpoint, czy jedno ciastko w cukierni. Szeleszczące bibułki, zgrabne pudełeczka, lniane woreczki i papierowe torebki. Lubię to, że prawie nic nie jest pakowane w plastikowe torby, chociaż zdaję sobie sprawę, że tyle warstw również nie jest ekologiczne. Lubię tę celebrację zakupów.
Zmęczona wrażeniami i emocjami, kiedy moje ręce obwieszone zakupami wołają o odpoczynek, lubię siąść w kawiarni, zjeść talerz sałaty z bagietką, do tego wino, potem kawa i coś pysznego i słodkiego. Po obowiązkowej wymianie zdań z kelnerem, na temat dań serwowanych w danym dniu, wymianie uwag na temat składników i najlepiej pasującego wina, radosna i spełniona oddaję się obserwacji. Uwielbiam patrzeć na przechodniów za oknem i na sąsiadów przy stolikach. Jednym z takich miejsc, gdzie mozna oddać się radości sportu narodowego Francuzów czyli obserwowaniu innych ( i byciu obserwowanym ) jest kawiarnia Les Deux Magots, założona w 1813 roku. Kiedyś bywalcami tej słynnej kawiarni byli  malarze surrealiści i młodzi pisarze  między innymi Ernest Hemingway. Długie godzinyspędzali tam Jean Paul Sartre i Simone de Beauvoir.

Nazwa kawiarni pochodzi od dwóch drewnianych figur ( magot ) przedstawiających chińskich kramarzy. Można tu zjeść typowe kawiarniane dania: przeróżne pyszne sałaty, omlety, zapiekanki croque monsieur i croque madame, quiche lorraine, kanapki na chlebie ze słynnej piekarni Poilane, a z deserów mus czekoladowy, tartę Tatin i makaroniki od Pierre Herme, a także typowe dania obiadowe jak grillowane mięsa i ryby z różnymi sosami. Jedzą tu Paryżanie i turyści. Nie jest to jednak kawiarnia nastawiona typowo turystycznie, gdzie legenda przyciąga przybyszów. Jest to typowa paryska kawiarnia, z taka prawdziwą atmosferą, gdzie mieszkańcy  i okoliczni wydawcy wpadają na kawę i spedzają długi czas na rozmowach, czytaniu Le Figaro i Le Monde i... na obserwowaniu innych.


Sałatka Saint Germain z kawiarni Les Deux Magots
(Salade Saint Germain)

400 g mrożonej lub świeżej zielonej cienkiej fasolki w całości
2 piersi z kurczaka upieczone, zgrillowane lub ugotowane
1 główka sałaty rzymskiej
1 garść rukoli
4 jajka
1/2 cebuli cukrowej lub czerwonej pokrojonej w piórka
4 - 5 łyżek rodzynek (użyłam suszonych żurawin)

sos majonezowy:
1/2 słoika (200 g) dobrego majonezu
1 łyżka soku z cytryny
1/2 łyżeczki skórki startej z cytryny
1/2 łyżeczki curry madras (lub innej curry)
1/2 łyżeczki kurkumy
5 łyżek śmietanki 18 %
sól
cukier
pieprz

sos vinaigrette ziołowy:
2 łyżki musztardy Dijon
1 zmiażdzony ząbek czosnku
1/4 szklanki octu winnego (białego lub czerwonego)
3/4 łyżki oliwy z oliwek extra virgin
2 łyżki posiekanych świeżych ziół (tymiaek, estragon, bazylia...)
sól
1/2 łyżeczki drobnego cukru

W lekko osolonej i ocukrzonej wodzie ugotować fasolkę na półtwardo. Odcedzić i lekko przestudzoną zalać sosem vinaigrette. Wymieszać i odstawić.
Na talerzu rozłożyć porwaną sałatę rzymską, na to rukolę. Na środek położyć doprawioną fasolkę. Posypać ją piórkami cebuli. Wokół fasolki rozłożyć pokrojone w cienkie plastry piersi z kurczaka i polać je sosem majonezowym z curry. Całość posypać rodzynkami.  Na fasolkę położyć świeżo ugotowane jajka w koszulkach* i od razu podawać.

Sos vinaigrette: rozmieszać musztardę z octem, solą, cukrem i czosnkiem. Cały czas mieszając dolewać cienkim strumieniem oliwę. Kiedy sos jest gęsty i jednolity dodać zioła. wszystkie składniki sosu powinny mieć jednakową temperaturę.

Sos majonezowy: wszystkie składniki sosu wymieszać razem.


* Jajka w koszulkach ( oeufs pochés):  idealnie ugotowane jajko to takie, które mimo gotowania bez skorupki zachowuje swój kształt. Pod cieniutką warstwą ściętego białka prześwituje płynne żółtko. Do uzyskania tego efektu niezbędne są bardzo świeże jajka (podobno najlepsze są czterodniowe). Jajka przyrządzamy następująco. Do garnka wlewamy wodę na wysokość około 10 cm i dodajemy 2-3 łyżki jasnego octu (ocet ma pomóc w ścięciu białka, a nie zakwaszeniu jajka). Kiedy woda się zagotuje, zmniejszamy ogień (ma tylko lekko "pyrkotać" ). Jajka (pojedyńczo) rozbijamy  do miseczki lub na spodek  i delikatnie spuszczamy  do gotującej się wody. Dokładnie widać proces ścinania się białka i łatwo wyczuć moment, kiedy je wyjąć, by żółtko pozostało płynne. Wyjęte łyżką cedzakową osuszamy na papierze i podajemy ciepłe. Można przygotować jednocześnie cztery, sześć sztuk.







Les deux Magots
6 place Saint-Germain-des-Prés
métro : Saint-Germain-des-Prés
czynna codziennie od 7.30 do 1.30 w nocy

przykładowe ceny:
sałaty - 6,00 - 18,50 euro
omlety - 2,30 - 9,00 euro
kanapki - 7,00 - 15 euro
zapiekanki - 9 - 12,50 euro
foie gras - 25,00 euro
dania obiadowe - 23,00 - 34,00 euro

Komentarze

  1. Lo, ależ obrazowy jest Twój opis paryskich kawiarni. Już czuję tamtejszą atmosferę. Widzę, że miałaś bardzo udany wypad do Miasta Świateł. A sałatka wygląda fenomenalnie, jak na francuskie danie przystało - małe dzieło sztukie kulinarnej. Muszę koniecznie wypróbować.
    Też uwielbiam francuską dbałość o szczegóły, no i jeszcze ich autentyczną, szaleńczą miłość do jedzenia. ;) Ja w połowie miesiąca zahaczę o francuskie Pireneje, już się na to cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale i swietnie opisane wspomnienia Lo! Widze, ze lubimy podobne miejsca w Paryzu :)
    Czytalam tez juz o Nenufarach ;) Moze wiec choc telepatycznie ogladalysmy je razem... :)

    Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez b. lubię właśnie tę część Paryża i tamtejsze kawiarnie. W jednej z bocznych uliczek jest też sklep z najpiękniejszą bielizną na świecie - Sabbia Rosa. Chleb Poilane można już kupić w Londynie, ale to jednak nie to samo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam w Paryżu :(
    ale dzięki Tobie mogę się tam przynajmniej w marzeniach przenieść.
    Dziekuje i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, pospacerowałabym sobie z Tobą po Paryżu, obejrzała go Twoimi oczami. Widać, że masz wiele uczucia do niego :)
    I obowiązkowo sałatkę bym zjadła - w kawiarni czy w domu, obojętnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Agnieszko,
    to prawda ich miłość do jedzenia i radość z tego jest cudowna. Jestem bardzo ciekawa co odkryjesz w Pirenejach. Czekam już z niecierpliwościąna przyszłe relacje.

    Beo,
    Dziękuję Ci za przemiłe słowa.

    Anno Mario,
    dlaczego dopiero teraz wspominasz o tym sklepie? Czyli muszę jechać znowu.

    Kucharzy Trzech,
    to z radością zapraszam Cie na jeszcze kilka wspólnychwędrówek.

    Tilianara,
    jakie ładne Twoje nowe zdjęcie. Co do spaceru,nigdy nic nie wiadomo, może tak będzie.

    Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za przemiłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lo, ach tu dalej Paryz... A ja lubie wszystko francuskie, ale Paryz mnie nie poderwal, choc nie mowie ze bym nie pojechala :-))
    Jajka w koszulkach uwielbiam, ale ostatnio jakos mi nie chcaly trzymac formy, oj...

    OdpowiedzUsuń
  8. Lo, zazdroszczę Ci paryskich wspomnień, a dokłądniej możliwości powiedzenia: "moja ulubiona dzielnica to..", "sałatki lubię jesc tu..", itp. Ja tylko liznęłam Paryż.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.

Popularne posty