Jesień nad Bałtykiem i puszysta brioche Pierre'a Hermé z dulce de leche.



Na weekend oprócz nas pojechała miska rosnącego ciasta na brioche w bagażniku. Nie straszne mu były zmiany temperatury, wstrząsy i długa droga. Zniosło je świetnie i pięknie wyrosło. Po przyjeździe trafiło do lodówki, chociaż równie dobrze mogło zostać na tarasie. Przez nocne przymrozki na zewnątrz było zimniej niż w lodówce. Rano ciasto dostało po łyżeczce dulce de leche i pięknie wyrosło w cieple kominka. Dobrze zjeść takie śniadanie. Do pełni szczęścia był jeszcze kubek kawy, błękit nieba nad nami, świergot ptaków i obezwładniający zapach lasu wokół.
Uwielbiam taką jesień. Chłód nocy, rześkość poranka, a w ciągu dnia słońce na niebie. Do tego wirujące na wietrze żółte liście brzóz i wszechogarniający spokój. Pustka. Bezkresne plaże, czysty piasek z muszelkami i kamykami, o które ciężko w lecie. Śpiewy ptaków, goniące się wiewiórki i pozamykane okiennice w okolicznych domach. Przypominają mi się wtedy pobyty nad morzem w dzieciństwie. Również otwarty był tylko jeden sklep, pojedyńcze spotykane osoby pozdrawiały się z uśmiechem, a ryby u rybaków można było kupić bez kolejki. Wtedy i teraz. Niby tak samo, tylko inny czas. Kiedyś w lecie było tak samo jak teraz w październiku.
Warto jeździć nad morze po sezonie.

 

Brioche z dulce de leche.

500 g mąki pszennej (użyłam chlebowej)
12 g świeżych drożdży lub 7 g suszonych
50 g drobnego cukru
7 jajek
2 łyżeczki soli (dałam 1 łyżeczkę)
400 g masła w temperaturze pokojowej
250 g dulce de leche, kremu krówkowego, konfitury mlecznej, kajmaku z gotowanego mleka skondensowanego...

Do miski wsypać mąkę. Dodać pokruszone świeże drożdże (lub suszone) i cukier. Dodać trzy jajka i zacząć miksowanie ciasta końcówkami (haki). Cały czas miksując dodawać po jednym jajku. Następne jajka dodajemy, gdy poprzednie dobrze połączy się z ciastem. Cały czas miksując dodać sól i po około 1 łyżce masła. Na tym etapie ciasto jest mocno klejące.  Gdy całe masło połączy się z ciastem, przykryć je folią spożywczą i pozostawić w temperaturze pokojowej na 2-3 godziny do podwojenia się jego objętości. Ciasto odgazować przez kilkakrotne uderzenie w niego pięścią. Ponownie przykryć je folią spożywczą i wstawić do lodówki na 1 1/2 godziny. Można też zostawić je na noc. Z ciasta odrywać kawałki, spłaszczać je na placek na dłoni, nakładać po łyżeczce dulce de leche. Formować kulki i wkładać je do wysmarowanej masłem formy na muffiny. Odstawić całość  do ponownego wyrośnięcia ciasta. Wstawić do pieca nagrzanego do 190 - 200 stopni C i piec na złoto przez 10 - 15 minut. Wazne jest, żeby ich nie przepiec, bo zrobią się suche. Brioche wg tego przepisu można też piec bez nadzienia.













Przepis  Pierre Hermé z książki The cook's book. Od siebie dodałam dulce de leche.

Komentarze

  1. Lo, ale miałaś piękny odpoczynek... Zdjęcia mówią same za siebie... Cudny słoneczny czas. Tak zresztą też jest teraz. Świeci mocno i niebo jest niebieskie:).Ja nie znam tego morza KIEDYŚ, ale teraz uwielbiam to wrześniowe i październikowe tak, jak Ty, kiedy jeszcze ciepło i juz pusto... Brioszki fajne, a jak z dulce to niebo w gębie...!

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, wyjazdy poza sezonem mają w sobie coś z luzu i wolności od wakacyjnego zamieszania.Sama praktykuję i bardzo mi odpowiadają.
    A brioszki musiały pysznie smakować.Z dulcze tym bardziej.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. takie dulce de leche to ja bym z chęcią prosto ze słoiczka wyjadła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. widziałam ostatnio w sklepie taki krem krówkowy, teraz wiem do czego można wykorzystać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. piękne fotografie i rewelacyjny przepis.
    dodałam do ulubionych na pewno spróbuje

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny weekend. Nasz też był udany - zebraliśmy mnóstwo grzybów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obłędne połączenie smaków, wkrótce na pewno tu wrócę po ten przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jakie ładne zdjęcia... zapragnęłam byc nad morzem. A brioszki z dulce de leche - cudowne, puszyste, leciutkie. Aach!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudownie musi być na takiej pustej plaży, kiedy światło juz nie takie ostre. Zazdroszcżę, nigdy nie byłam nad morzem o tej porze roku (jak to możliwe?), ale taka samotność brzmi zachęcająco. Samotność w towarzystwie brioszek oczywiście;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. ale wypieczone, jakie złociste!
    i te zdjęcia.
    przywiodły mi na myśl przyjemne chwile nad morzem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewelajno,
    cudowne jest to, że masz te widoki obok siebie. Oby taka jesień trwała jeszcze długo.

    Amber,
    ja również na wakacje najchętniej jeździłabym w czerwcu lub wrześniu.

    Paulo,
    znam takich miłośników wyjadania ze słoiczka. Wystarczy, że się odwrócę, a słoik pusty.

    Olu,
    ja mam w domu nałogowców - wyjadaczy tego kremu.

    Fuerto,
    cieszy mnie to bardzo.

    Anno-Mario,
    to jesteście szczęściarze. Tu skończyły się grzyby. Jest za zimno.

    Arvén,
    i jestem pewna, że będziesz zadowolona.


    kuchareczko,
    polecam takie krótkie wypady poza sezonem. Masa koorzyści.

    Retrose,
    to prawda. Światło jest cudowne. Polecam Ci kiedyś taki króki wypad.

    Karmel-itka,
    to spełniły swoje zadanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Lo! Ależ zazdroszczę tego weekendu nad morzem! Brioszki z dulce de leche to dopiero cudo! A może planujesz weekend w moich stronach? Jeśli tak, to zabierz ze sobą to wyrastające ciasto na brioszki:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lo , ty jesteś szalona , to jest komplement :P
    widać gołym okiem ,że lubisz robić to co robisz , widać to na każdym zdjęciu ,w każdym słowie
    Jak dobrze ,że są tacy ludzie im się chce chcieć ***
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem tu przez przypadek, tak zupełnie niechcący i... zakochałam się. Inspirujące zdjęcia. Pozwalają zatopić się w marzeniach a przepis hmmm poezja

    OdpowiedzUsuń
  15. Kucharnio,
    jako osoba lubiąca weekendowe wyjazdy i ciasta rosnące w bagażniku, mogę Ci obiecać, ze na wiosnę odwiedzę Cię z ciastem. No i co Ty na to?

    Margot,
    po Twoich słowach rosnę, rosnę, rosnę... Jest mi niesamowicie miło. Bardzo dziękuję.

    Marzeno,
    ale mi miło. Szczęśliwe są takie przypadki. Cieszę się bardzo i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Lo, wiesz co napisze? Czechy zadaja dostepu do morza!! :)

    Bomba zdjecia, a za tekst "Na weekend oprócz nas pojechała miska rosnącego ciasta na brioche w bagażniku." ogromnie Ci dziekuje, nigdy tego nie zrobilam, ale czasem nachodza mnie rownie odwazne pomysly - teraz bede sie bronic, ze jest nas wiecej :) Sciskam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za Twój komentarz.

Popularne posty